Rodzina spod Wielunia „rozrasta” się błyskawicznie. W aktach metrykalnych z parafii pątnowskiej przesłanych z Archiwum Państwowego w Łodzi niemal każdego roku znajduję choć jeden wpis dotyczący mieszkających tam Witaszków i ich krewnych.
Poszukiwania nie są proste. We wsi Pątnów jest kościół parafialny. Pod koniec XIX i na początku XX wieku był on jednak tylko filią parafii w Dzietrznikach, której księgi metrykalne łódzkie archiwum prześle do Poznania dopiero w następnym miesiącu – po odesłaniu przeze mnie ksiąg z Pątnowa. Moje rodzinne śledztwo jest zatem – siłą rzeczy – sprzeczne z zasadą retrogresywnych poszukiwań genealogicznych.
Poplątane linie powiązań między odnalezionymi osobami z Pątnowa na razie nie dają się połączyć z moimi przodkami. Kilkunastoletnia wyrwa czasowa mam nadzieję zniknie, gdy dotrą do mnie akta z Dzietrznik. W chwili obecnej jednak pozostaje mi cierpliwie spisywać wszystkich napotkanych Witaszków, aby ostatecznie móc stworzyć dla nich jeden wspólny wykres.
Próbuję na bieżąco segregować poszczególne osoby w grupy rodzinne. Nie jest to jednak łatwe. Na razie błądzę – gubię się podobnie jak w połamanych korytarzach berlińskiego Muzeum Żydowskiego Libeskinda, które wczoraj zwiedzałem. Przy okazji natrafiłem tam na czytelnie skonstruowane drzewa genealogiczne rodzin żydowskich. Wizyta w tym miejscu tylko utwierdziła mnie, jak ważna jest pamięć o naszych przodkach. I że – mimo wszystko – warto o nią zadbać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz