niedziela, 13 marca 2011

Postępowanie śledcze


Poszukiwania w toku. W piątkowe popołudnie rozpoczął się ich nowy wątek – obejmujący rodzinę Jasińskich, z której pochodziła moja prababcia Stanisława. Na razie przejrzałem zaledwie kilka ksiąg metrykalnych z parafii rzymskokatolickiej w Rudzie. Odnotowanych przeze mnie Jasińskich próbuję teraz zidentyfikować i posegregować w poszczególne grupy rodzinne. Określenie pokrewieństwa między konkretnymi osobami – wraz z ich graficznym przedstawieniem w formie wykresów – przypomina składanie puzzli. Wielu elementów jeszcze brakuje. Część jednak udało się połączyć. Każdy z kolei dołożony fragment układanki przynosi satysfakcję.

W księdze z 1854 r. odnalazłem akt chrztu mojego prapradziadka Rocha Jasińskiego. W tym okresie księgi spisywano jeszcze w języku polskim, więc z odczytaniem dokumentu problemu nie było.

„Działo się we wsi Ruda czternastego (dwudziestego szóstego) lipca 1854 roku. Stawił się Jan Jasiński, rataj, w Starzenicach zamieszkały, lat trzydzieści pięć mający(...), i okazał dziecię płci męskiej, urodzone w Starzenicach dnia wczorajszego o godzinie ósmej wieczorem z jego małżonki Marianny z Rasiów (...). Dziecięciu temu na chrzcie świętym nadano imię Roch (...)”  – zapisano.

Opisowa forma aktów sporządzanych w zaborze rosyjskim dostarcza wielu informacji. Każdy dokument spisywano według tej samej zasady, treść dopasowując indywidualnie do okoliczności. Bywa, że w akcie zgonu przeczytać możemy nie tylko, kim byli rodzice zmarłego, ale również dowiemy się, czy oboje w tym czasie jeszcze żyli, gdzie mieszkali. W akcie chrztu podawano zawsze przybliżony wiek rodziców. Czasem wspomniano, jaki stopień pokrewieństwa łączył ochrzczonego z którymś z jego chrzestnych – taka informacja pomogła mi w rozrysowaniu rodowodu Jasińskich. Podobnych ciekawostek – nierzadko bardzo cennych i pomocnych – zwykle nie znajduję w księgach z zaboru pruskiego, do których zaglądam znacznie częściej.

W najbliższych dniach czekają mnie kolejne wizyty w archiwum. Przeglądanie zmikrofilmowanych dokumentów – momentami żmudne, męczące i czasochłonne – jest dla mnie jak co najmniej dodatkowe pół etatu, na które poświęcam popołudnia. Rozrastający się wykres moich przodków dodaje jednak zapału. Poszukiwania więc trwają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz