Ciemne zakamarki historii intrygują najbardziej. Owiane mgiełką tajemnicy, mroczne. Takie od lat przewijają się i w mojej rodzinie – podawane ściszonym głosem, pokątnie. Niektóre przykre, bolesne, czasem wstydliwe. Ale przecież – ludzkie.
W rodowodzie Rogalskich, z których pochodziła moja babcia, jedną z osób oznaczyłem jako N.N. - nomen nescio. To brat mojego pradziadka Józefa. Jak miał na imię, kiedy i gdzie się urodził, gdzie mieszkał, czy się ożenił, czy miał dzieci – nie wiem. Wiem tylko, jak zmarł - samobójczą śmiercią.
Historii nie zawrócę. Czy jednak mój krewny nie zasłużył na to, by poznać choć jego imię? Ze względu na sposób, w jaki rozstał się z tym światem, ma być na zawsze wyklęty z rodziny? Może tym bardziej warto wysilić się, by poznać motyw jego desperackiego kroku?
Tropów w tej sprawie zbyt wiele nie ma. Jedynym punktem zaczepienia jest historia mojego pradziadka Józefa. Losy obu braci musiały się przeplatać.
Śmierć Józefa jest równie zagadkowa. Nadaje mu jednak odcień bohaterskości: Józef, podoficer zawodowy, zmarł - być może przy współudziale osób trzecich - jako więzień polityczny w zakładzie karnym we Wronkach w 1946 r. Szczególnie hańbącą w tym kontekście mogła więc rodzinie Rogalskich wydawać się śmierć N.N. Może dlatego tak mało uwagi poświęcono jego osobie?
Od kilku dni strona po stronie przeglądam księgi urodzeń z końca XIX wieku z Urzędu Stanu Cywilnego w Szamotułach z obszaru wiejskiego. W Brodziszewie koło Szamotuł w 1894 r. urodził się mój pradziadek Józef. Liczę więc, że i N.N. się tam urodził. Może los się do mnie uśmiechnie i przypadkiem natrafię na wpis o narodzinach jeszcze jednego syna w małżeństwie Rogalskich? Na razie w całej tej sprawie zbyt wiele niejasności. Pozostają poszlaki. I czekanie na łut szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz