czwartek, 24 lutego 2011

Fałszywy trop

Wędrujący przodkowie nie ułatwiają nam poszukiwań. Gdy kolejne ważne wydarzenia z ich życia odnotowywano w różnych księgach parafialnych czy urzędowych, niekiedy potrzeba wiele czasu, by do nich dotrzeć. Bywa, że nigdy się to nie udaje.
Niemałą odwagą wykazali się moi krewni Jasińscy, wśród nich prababcia Stanisława. Od lat mieszkający w niewielkiej wsi Sieniec koło Wielunia w dawnym zaborze rosyjskim, w okresie międzywojennym podjęli oni decyzję o przeprowadzce do Wielkopolski.
Co skłoniło Jasińskich do tak śmiałej decyzji? Nie wiem. Być może nie mieli po prostu zbyt wiele do stracenia, opuszczając rodzinne gospodarstwo.
Lata, w których miała miejsca wędrówka moich przodków, to okres zawirowań związanych ze zmianami granic po zwycięskim powstaniu wielkopolskim.
W kwietniu 1920 r. pradziadkowie Antoni i Stanisława z Jasińskich Witaszkowie kupili ziemię w Ryżynie pod Sierakowem. Podobnie zresztą jak siostra prababci ze swoim mężem.  Część krewnych przeniosła się z kolei do Obrzycka. Tu ożenił się brat mojej prababci, Józef. Wraz z nim przeprowadzili się nestorzy rodziny, prapradziadkowie Roch i Katarzyna z Walczaków Jasińscy.  
W Wielkopolsce jednak nie zakończyła się ich wędrówka. W drugiej połowie lat 20. dwaj bracia prababci, Józef i Franciszek, wyemigrowali do Kanady.
Kilka lat temu dotarłem do zdjęcia grobu Rocha, zrobionego na cmentarzu w Obrzycku w latachch 70. XX w. Jak się okazało, po śmierci jednej z jego wnuczek – którą pochowano na tym samym miejscu – nazwisko prapradziadka zniknęło z płyty nagrobnej. Gdzie jednak pochowano jego żonę Katarzynę Jasińską – nie wiedziałem.
W 2005 r. dostałem list od mieszkającej w London (w prowincji Ontario) żony Franciszka – ostatniej żyjącej krewnej z pokolenia moich pradziadków, dziś już dziewięćdziesięcioletniej osoby. Wiele kwestii się wyjaśniło. Przy okazji jednak – powstało i wiele wątpliwości.
Jak wynikało z listu – Katarzyna zmarła w Sieńcu, skąd Jasińscy przybyli do Wielkopolski. Dowiedziałem się też, że jej grób, nieopłacany przez lata, nie zachował się. Taka informacja zaprowadziła mnie na trop, który okazał się później fałszywy. Założyłem, że skoro praprababcia zmarła w Sieńcu, musiało to nastąpić przed 1920, czyli przed opisaną przeprowadzką rodziny.
Będąc miesiąc temu w parafii w Rudzie, do której należy Sieniec, miałem nadzieję, że dotrę do aktu zgonu praprababci. Nie udało się. Udać się zresztą nie mogło. W ostatnich dniach dowiedziałem się bowiem, że Roch i Katarzyna przyjechali do Obrzycka razem. Prarababcia z pewnych – nieznanych mi na razie – względów po jakimś czasie jednak opuściła męża i sama wróciła do rodzinnej miejscowości. Czy małżeństwo prapradziadków zakończyło się rozwodem – tego nie wiem. Na pewno jednak ostatnie lata swojego życia każdy z nich spędził osobno. Dlatego też ich groby, po których dziś nie ma już śladu, znajdowały się na dwóch cmentarzach, odległych od siebie o przeszło dwieście kilometrów.
Wyraźnie widać, jak łatwo można zabłądzić we własnych domysłach. I jak wielkiej ostrożności wymaga ocena odtwarzanych przez nas historii przodków. Choćby wydawały się one bardzo logiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz