Cyklicznie, co jakiś czas, wpisuję wybrane nazwiska z mojego drzewa w różne internetowe wyszukiwarki. W jednej z baz archiwów państwowych za którymś razem, nie licząc zresztą na jakiś efekt, zamieniłem w moim nazwisku samogłoskę „e” na „y”. Zdziwiłem się, gdy pojawiły się aż dwie pozycje dotyczące Antoniego i Stanisławy Witaszyków z Ryżyna z Wielkopolski. Byłem pewien, że chodzi o moich pradziadków, Witaszków. I miałem rację!
Odnalezione przypadkowo dokumenty pochodzą z lat 30. i 40. XX wieku. Są aktami sądowymi z Międzychodu i Poznania. Odsłoniły wiele ciekawych wątków w historii rodziny. Pradziadkowie procesowali się m.in. z sąsiadem, domagając się spłaty długu. Sami zresztą zostali pomówieni o kradzież wiśni z drzewa czy skoszenie zboża zza miedzy. Najdziwniejsze jednak, że we wszystkich księgach sądowych ich nazwisko zapisywano jako Witaszyk, a nie Witaszek. Co było tego przyczyną? Dlaczego sami nie zweryfikowali błędu?
Dotarłem oczywiście do aktów urodzenia i zgonu pradziadka Antoniego. W obydwu forma zapisu jest poprawna. Wśród sądowych dokumentów jest też jedno upoważnienie sporządzone własnoręcznie przez prababcię – jej podpis nie pozostawia wątpliwości – w nazwisku jest wyraźne „e”.
Wytłumaczenie odnajduję w wielkopolskiej gwarze, a może po prostu w niechlujnym używaniu języka polskiego. Zresztą - jeszcze dziś w jednej z miejscowości w Poznańskiem słyszy się „Witaszykowa”, a nawet „Witaszyczka” – w odniesieniu do mieszkających tam moich krewnych. Jakiś ślad więc tych przeobrażeń nazwiska pozostał…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz