środa, 9 stycznia 2013

Ciąg dalszy


Wielka szkoda, że moja babcia nie doczekała tej chwili. W rękach mam właśnie monografię Włodzimierza Dębskiego Było sobie miasteczko. Opowieść wołyńska. Teraz niestety zawarte w niej wspomnienia mogę skonfrontować jedynie z kilkoma zachowanymi dokumentami, świadectwami szkolnymi, zdjęciami i chaotycznymi zapiskami babci, sporządzonymi krótko przed jej śmiercią.

Kilkusetstronicowa książka Dębskiego jest kopalnią informacji na temat Kisielina i pobliskich miejscowości. Splata ze sobą dwa skrajne obrazy: przedwojennej koegzystencji środowisk różnych kultur i wyznań oraz napięć i wrogości, jakie narosły między nimi w czasie wojny. Moi przodkowie doświadczyli obu tych światów.

Kalenicowo stojący, nietynkowany budynek mieszkalny J. Kraszewskiego, a po jego śmierci – spadkobiercy Kołka”. To opis miejsca, w którym mieszkała babcia! Uzupełnia go dokładny plan osady. Dalej znajduje się więcej informacji o właścicielu domu, Stefanie Kołku – byłym policjancie, a później gajowym – jego żonie i dzieciach. Kołkowie „mieszkali w wielkim domu przy ul. Dębowieckiej. Jego połowę wynajmowali lokatorom (…)”. W latach trzydziestych moja babcia, jej siostra, brat i pradziadkowie Rogalscy należeli do wspomnianych lokatorów tej posiadłości...

Książka Dębskiego będzie doskonałym przewodnikiem na majowym wyjeździe do Kisielina.

4 komentarze:

  1. Bylam na Ukrainie w sierpniu 2012 roku. Jeszcze nie udalo mi sie tego wszysktiego poukladac w glowie.
    Malgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już się nie mogę doczekać, kiedy tam pojadę...

      Usuń
  2. Nigdzie nie mogę dostać tej książki :(
    Wiem, że jest też o mojej rodzinie (Karaniewicz). Jeśli mogę prosić o skany będę bardzo wdzięczna!! marta1118@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzę, czy nazwisko występuje w książce. Dzisiejszy Kisielin to wspaniałe miejsce, choć trochę przygnębiające, gdy ma się świadomość tego, jak wyglądało kiedyś i jak tragiczna historia z nim się wiąże.

      Usuń