niedziela, 20 stycznia 2013

Pod prąd


Poszukiwania genealogiczne – wyprawa pod prąd. Czas niesie kolejne pokolenia. My próbujemy iść wstecz, wbrew chronologii: z teraźniejszości w przeszłość. Coraz dalej...

Udało się! Po kilkunastu miesiącach wspólnych poszukiwań dwie rozrośnięte gałęzie rodzinne – Małgosi Nowaczyk i moja – połączyły się. Kazimierz Rogalski alias Rogal urodzony w 1755 r. w Grzebienisku w parafii Ceradz Kościelny – trzykrotnie żonaty i posiadający dziesięcioro dzieci – jest naszym wspólnym przodkiem.
Wielodzietność rodzin oraz znaczna rozpiętość wiekowa między rodzeństwem sprawiły, 
że znaleźliśmy się z Małgosią na różnych poziomach pokoleniowych.
Rys. M. Witaszek.

Od początku było jasne, że nasze linie wywodzą się z jednego pnia. Przez dłuższy czas wydawało się jednak, że dowodów na to nie znajdziemy. Zawiłości w nazwiskach w księgach parafialnych, mnogość małżeństw, powtarzalność imion w jednej rodzinie i – wreszcie – wybrakowanie ksiąg stworzyły mur, zdawało się, nie do przebicia. W którymś momencie pogodziliśmy się z tym, że choć jesteśmy rodziną, to stopień naszego pokrewieństwa na zawsze już pozostanie niejasny. 

Konfiguracji, w których można było dopasować oba drzewa, było wiele. Każdy układ wydawał się potencjalnie możliwy. W wielodzietnych chłopskich domach rozpiętość między najstarszym a najmłodszym dzieckiem bywała tak duża, że bardzo trudno nam było określić nawet poziom pokoleniowy danej osoby. Mateusz, od którego przez dłuższy czas wyrastała moja gałąź, mógł być potomkiem Kazimierza, ale równie dobrze jego kuzynem. Ostatecznie okazał się być jego wnukiem.

Początki wiązania obu linii rodzinnych sięgają stycznia 2011 r. Zaczęło się od książki Małgosi Nowaczyk Poszukiwania przodków. Genealogia dla każdego. Trafiłem na nią raczej przypadkiem, wypożyczając w lokalnej bibliotece. W środku – miła niespodzianka. W jednym z rozdziałów Małgosia pisze o pochodzącej z wielkopolskiej parafii w Ceradzu Kościelnym rodzinie swojej prababci, Mariannie z Rogalskich Nowaczyk. Czytając ten fragment, czułem, że mam przed sobą opis moich dalekich krewnych. Książka stała się jednocześnie pretekstem, by odwiedzić miejscowość, z której pochodzili Rogalscy. Na tamtejszym cmentarzu znalazłem nawet kilka grobów osób o tym nazwisku.

O Ceradzu Kościelnym, jako parafii moich przodków, dowiedziałem się zaledwie kilka lat wcześniej, przeszukując księgi metrykalne. Wśród moich notatek zrobionych w archiwach znalazłem uwagę o chrzcie Marianny Rogalskiej, prababci Małgosi. Zapisując jej nazwisko, powiązania wprost z moją rodziną nie było. Z pozoru nieistotna informacja po latach okazała się niezwykle cenna.

Wkrótce drogą mailową wymieniliśmy się z Małgosią zebranymi dotychczas danymi. Mieliśmy dwie rozbudowane linie Rogalskich wychodzące z jednego miejsca. Brakowało tylko łączącego je węzła.    

Równolegle próbowaliśmy rozwiązać zagadkę Rogalskich: Małgosia w Hamilton w Kanadzie, korzystając ze zmikrofilmowanych ksiąg parafialnych z zasobów Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w Salt Lake City, ja – przeszukując w Poznaniu zbiory kościelnych i państwowych archiwów. Wkrótce zaczęliśmy się gubić w gąszczu nowych imion. Szybko  utknęliśmy w martwym punkcie. Obojgu nam zdawało się, że brakuje ceradzkich ksiąg metrykalnych z pierwszych lat XIX w., czyli z okresu gdy urodził się Mateusz, najstarszy ze znanych mi wówczas przodków. Tymczasem jedynie akt chrztu Mateusza mógł wyjaśnić, kim byli jego rodzice i jaka nić pokrewieństwa łączyła go z drugą linią Rogalskich.  

Dodatkowo narosło kilka innych problemów. W poszukiwaniach Małgosi spore zamieszanie wywołały trzy małżeństwa Kazimierza. Na wsiach żałoba po śmierci żony gospodarza długo trwać nie mogła. Czysto praktyczne pobudki, jak opieka nad dziećmi i domem, decydowały o w miarę szybkiej organizacji kolejnego ślubu. Stąd niekiedy trudno było rozpoznać, kto był rodzoną, a kto przybraną matką dzieci Kazimierza. Nawet proboszcz odnotowujący poszczególne wydarzenia rodzinne w parafialnych księgach mylił się w imionach żon Rogalskiego. Trudności nastręczały też imiona dzieci. Przykładowo: Kazimierz miał dwóch synów Wojciechów. Gdy pierwszy zmarł, urodzony kilka lat później chłopiec dostał imię brata. Taki przypadek nie był jedyny.   

W moich poszukiwaniach – problemy podobne. Nazwisko żony Mateusza, Józefy, zapisywano raz jako Wilczyńska, kiedy indziej – Grygier. Dokładnie analizując księgi metrykalne, można  było stwierdzić jednak, że jest to jedna osoba.

Po kilkunastu miesiącach, w lutym 2012 r., dotarłem ponownie do Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu. W indeksie dostępnych mikrofilmów znaleźliśmy brakujące księgi z Ceradza Kościelnego. Jak mogliśmy wcześniej je przeoczyć? Do końca  nie wiemy. 

Powtórna wizyta w archiwum była punktem zwrotnym w poszukiwaniach. Akt chrztu Mateusza udało się odnaleźć. Urodził się on w 1808 r. jako syn Wawrzyńca i Reginy ze Stachowiaków, którzy pobrali się kilka miesięcy wcześniej. Akt chrztu Wawrzyńca z 1784 r., do którego w dalszej kolejności dotarliśmy, rozwiał wątpliwości: był on synem Kazimierza Rogalskiego i jego pierwszej żony Małgorzaty. Wojciech, przodek Małgosi, był o dwanaście lat młodszym przyrodnim bratem Wawrzyńca – z drugiego małżeństwa Kazimierza.

Wydawało się niemożliwe. Spotkaliśmy się jednak, idąc pod prąd. Nasze ścieżki się przecięły. Włożony wysiłek nie poszedł marne. Efekt wspólnej pracy widać na wykresie, łączącym obie linie rodzinne.  


10 komentarzy:

  1. Swietne! Nareszcie swiat sie dowiedzial o naszym pokrewienstwie.
    Dziekuje za opisanie naszych wspolnych przygod genealogicznych.
    Malgorzta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji sami zobaczyliśmy, jak to powiązanie wygląda...

      Usuń
  2. Miła lektura na zimowy wieczór....

    Mam pytanie,w jakim programie tworzy się takie fajne grafiki genealogiczne?

    Pozdrawiam,
    Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysunek pochodzi z Corela - nie jest to jednak typowy program do budowania drzew genealogicznych...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Witam! Dla mnie...budujące! Też mam, w niedużej lubelskiej wiosce, dwa , póki co, niespokrewnione ze sobą , rody Boryców. Za punkt honoru postawiłam sobie znalezienie ich wspólnego przodka. Jestem na początku XIX w i ciągle nic, ale nie tracę nadziei.
    Pozdrawiam. Bożena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam przez dłuższy czas wydawało się, że znalezienie w archiwach wspólnego ogniwa jest po prostu niemożliwe. Potem okazało się inaczej. Na pewno potrzeba też trochę szczęścia.
      Pozdrowienia!
      Maciej

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe wpisy. Poczytalam i stwierdzam, ze pięknie to robisz...wracasz do swoich przodkow- brawo!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. I just wanted to say that it is great work you have done to find your roots. I almost thought that this might have been my tree as well. It is so hard to find your ancestors when you don't read Polish. My family is Polish, and my grandmother is a Rogalska from Szamotuły, but I wasn't born in Poland. She told me that her grandfather was called Michał Rogalski so I was excited to see your tree, but unfortunately there is no Franciszek Rogalski, born in 1888. Interesting family story!
    Pozdrawiam, Carina

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń