Poszukiwania
genealogiczne – wyprawa pod prąd. Czas niesie
kolejne pokolenia. My próbujemy iść wstecz, wbrew chronologii: z
teraźniejszości w przeszłość. Coraz dalej...
Udało
się! Po kilkunastu miesiącach wspólnych poszukiwań dwie rozrośnięte gałęzie
rodzinne – Małgosi Nowaczyk i moja – połączyły się. Kazimierz Rogalski alias
Rogal urodzony w 1755 r. w Grzebienisku w parafii Ceradz Kościelny –
trzykrotnie żonaty i posiadający dziesięcioro dzieci – jest naszym wspólnym
przodkiem.
Wielodzietność rodzin oraz znaczna rozpiętość wiekowa między rodzeństwem
sprawiły,
że znaleźliśmy się z Małgosią na różnych poziomach pokoleniowych.
Rys. M. Witaszek.
Od
początku było jasne, że nasze linie wywodzą się z jednego pnia. Przez dłuższy
czas wydawało się jednak, że dowodów na to nie znajdziemy. Zawiłości w
nazwiskach w księgach parafialnych, mnogość małżeństw, powtarzalność imion w
jednej rodzinie i – wreszcie – wybrakowanie ksiąg stworzyły mur, zdawało się,
nie do przebicia. W którymś momencie pogodziliśmy się z tym, że choć jesteśmy rodziną,
to stopień naszego pokrewieństwa na zawsze już pozostanie niejasny.
Konfiguracji, w których można było dopasować oba drzewa, było wiele. Każdy
układ wydawał się potencjalnie możliwy. W wielodzietnych chłopskich domach
rozpiętość między najstarszym a najmłodszym dzieckiem bywała tak duża, że
bardzo trudno nam było określić nawet poziom pokoleniowy danej osoby. Mateusz, od którego
przez dłuższy czas wyrastała moja gałąź, mógł być potomkiem Kazimierza, ale
równie dobrze jego kuzynem. Ostatecznie okazał się być jego wnukiem.
Początki
wiązania obu linii rodzinnych sięgają stycznia 2011 r. Zaczęło się od książki
Małgosi Nowaczyk Poszukiwania przodków.
Genealogia dla każdego. Trafiłem na nią raczej przypadkiem, wypożyczając w
lokalnej bibliotece. W środku – miła niespodzianka. W jednym z rozdziałów
Małgosia pisze o pochodzącej z wielkopolskiej parafii w Ceradzu Kościelnym rodzinie
swojej prababci, Mariannie z Rogalskich Nowaczyk. Czytając ten fragment,
czułem, że mam przed sobą opis moich dalekich krewnych. Książka stała się jednocześnie
pretekstem, by odwiedzić miejscowość, z której pochodzili Rogalscy. Na tamtejszym cmentarzu znalazłem nawet kilka grobów osób o tym nazwisku.
O
Ceradzu Kościelnym, jako parafii moich przodków, dowiedziałem się zaledwie
kilka lat wcześniej, przeszukując księgi metrykalne. Wśród moich notatek
zrobionych w archiwach znalazłem uwagę o chrzcie Marianny Rogalskiej, prababci
Małgosi. Zapisując jej nazwisko, powiązania wprost z moją rodziną nie było. Z
pozoru nieistotna informacja po latach okazała się niezwykle cenna.
Wkrótce
drogą mailową wymieniliśmy się z Małgosią zebranymi dotychczas danymi.
Mieliśmy dwie rozbudowane linie Rogalskich wychodzące z jednego miejsca.
Brakowało tylko łączącego je węzła.
Równolegle
próbowaliśmy rozwiązać zagadkę Rogalskich: Małgosia w Hamilton w Kanadzie,
korzystając ze zmikrofilmowanych ksiąg parafialnych z zasobów Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w Salt Lake City, ja – przeszukując w Poznaniu zbiory
kościelnych i państwowych archiwów. Wkrótce zaczęliśmy się gubić w
gąszczu nowych imion. Szybko utknęliśmy w martwym punkcie. Obojgu nam
zdawało się, że brakuje ceradzkich ksiąg metrykalnych z pierwszych lat XIX w.,
czyli z okresu gdy urodził się Mateusz, najstarszy ze znanych mi wówczas przodków.
Tymczasem jedynie akt chrztu Mateusza mógł wyjaśnić, kim byli jego rodzice i
jaka nić pokrewieństwa łączyła go z drugą linią Rogalskich.
Dodatkowo
narosło kilka innych problemów. W poszukiwaniach Małgosi spore zamieszanie wywołały
trzy małżeństwa Kazimierza. Na wsiach żałoba po śmierci żony gospodarza długo
trwać nie mogła. Czysto praktyczne pobudki, jak opieka nad dziećmi i domem,
decydowały o w miarę szybkiej organizacji kolejnego ślubu. Stąd niekiedy trudno
było rozpoznać, kto był rodzoną, a kto przybraną matką dzieci Kazimierza. Nawet
proboszcz odnotowujący poszczególne wydarzenia rodzinne w parafialnych księgach
mylił się w imionach żon Rogalskiego. Trudności nastręczały też imiona dzieci. Przykładowo: Kazimierz miał dwóch synów Wojciechów. Gdy pierwszy zmarł, urodzony kilka lat
później chłopiec dostał imię brata. Taki przypadek nie był jedyny.
W
moich poszukiwaniach – problemy podobne. Nazwisko żony Mateusza, Józefy,
zapisywano raz jako Wilczyńska, kiedy indziej – Grygier. Dokładnie analizując
księgi metrykalne, można było stwierdzić
jednak, że jest to jedna osoba.
Po
kilkunastu miesiącach, w lutym 2012 r., dotarłem ponownie do Archiwum
Archidiecezjalnego w Poznaniu. W indeksie dostępnych mikrofilmów znaleźliśmy
brakujące księgi z Ceradza Kościelnego. Jak mogliśmy wcześniej je przeoczyć? Do
końca nie wiemy.
Powtórna
wizyta w archiwum była punktem zwrotnym w poszukiwaniach. Akt chrztu Mateusza udało się odnaleźć.
Urodził się on w 1808 r. jako syn Wawrzyńca i Reginy ze Stachowiaków, którzy
pobrali się kilka miesięcy wcześniej. Akt chrztu Wawrzyńca z 1784 r., do
którego w dalszej kolejności dotarliśmy, rozwiał wątpliwości: był on synem
Kazimierza Rogalskiego i jego pierwszej żony Małgorzaty. Wojciech, przodek Małgosi, był o dwanaście lat młodszym
przyrodnim bratem Wawrzyńca – z drugiego małżeństwa Kazimierza.
Wydawało
się niemożliwe. Spotkaliśmy się jednak, idąc pod prąd. Nasze ścieżki się przecięły.
Włożony wysiłek nie poszedł marne. Efekt wspólnej pracy widać na wykresie, łączącym
obie linie rodzinne.
Swietne! Nareszcie swiat sie dowiedzial o naszym pokrewienstwie.
OdpowiedzUsuńDziekuje za opisanie naszych wspolnych przygod genealogicznych.
Malgorzta
Przy okazji sami zobaczyliśmy, jak to powiązanie wygląda...
UsuńMiła lektura na zimowy wieczór....
OdpowiedzUsuńMam pytanie,w jakim programie tworzy się takie fajne grafiki genealogiczne?
Pozdrawiam,
Kamil
Rysunek pochodzi z Corela - nie jest to jednak typowy program do budowania drzew genealogicznych...
UsuńPozdrawiam!
Witam! Dla mnie...budujące! Też mam, w niedużej lubelskiej wiosce, dwa , póki co, niespokrewnione ze sobą , rody Boryców. Za punkt honoru postawiłam sobie znalezienie ich wspólnego przodka. Jestem na początku XIX w i ciągle nic, ale nie tracę nadziei.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Bożena.
Nam przez dłuższy czas wydawało się, że znalezienie w archiwach wspólnego ogniwa jest po prostu niemożliwe. Potem okazało się inaczej. Na pewno potrzeba też trochę szczęścia.
UsuńPozdrowienia!
Maciej
Bardzo ciekawe wpisy. Poczytalam i stwierdzam, ze pięknie to robisz...wracasz do swoich przodkow- brawo!!!
OdpowiedzUsuńI just wanted to say that it is great work you have done to find your roots. I almost thought that this might have been my tree as well. It is so hard to find your ancestors when you don't read Polish. My family is Polish, and my grandmother is a Rogalska from Szamotuły, but I wasn't born in Poland. She told me that her grandfather was called Michał Rogalski so I was excited to see your tree, but unfortunately there is no Franciszek Rogalski, born in 1888. Interesting family story!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Carina
Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń